poniedziałek, 13 lutego 2017

Lost me

Kiedy tylko opuściliśmy dom Magnusa Bane'a, pobiegłam do pierwszej lepszej budki telefonicznej i wybrałam numer mojej siostry. Szczerze mówiąc, to nie spodziewałam się, że odbierze. I miałam rację. Po kolejnych trzech próbach dałam sobie spokój. Wróciłam do Zayn'a, który cały ten czas siedział nieruchomo na schodach.
- Co robimy? - Nałożyłam kaptur i zapięłam kurtkę. Nie, żeby było mi zimno, ale po co mi teraz rozgłos?
- Nie mam pojęcia – odparł chłopak. - Chyba pierwszy raz w swoim życiu nie mam pojęcia, co zrobić. Czuje się bezużyteczny....
- Ta.. Fajne uczucie, co? Czułam się tak te kilka lat, siedząc w Forks. Tak z innej beczki... Za co złamali wasze stele? - Zapytałam, szczerze zaciekawiona. Może w końcu dowiem się prawdy.
- Naprawdę mus...
- Muszę.
- Za kontakty z tobą – odparł, wpatrując się przed siebie. Spojrzałam na niego, próbując wyłapać brązowe oczy, lecz na marne.
- Nie rozumiem.
- Clave dowiedziało się o moim związku z tobą. Zareagowali nerwowo. I to bardzo. Chodź, bo przemarznę... - Wstał i wyciągnął dłoń. Zignorowałam ją i sama wstałam. Ramię w ramię ruszyliśmy przed siebie. - To dlatego kazano nam wracać do Alicante. Chcieli wytoczyć mi proces. A kiedy Clave wytacza komuś proces, wyrok jest zawsze ten sam. Z uwagi na to, że jestem starszym bratem Harry'ego, ukarano by nas obu. Jeśli głowa rodziny dostaje wyrok, cała rodzina cierpi. Dlatego Harry wziął winę na siebie. Jest młodszy, więc złamano tylko jego stelę. Mojej nie ruszyli...
- Zgodziłeś się na to? - zapytałam z niedowierzaniem. Zayn nigdy nie był osobą, która chowa się za kimś. Zawsze on nadstawiał karku.
- Tak. Nasze stele są ze sobą połączone. Jak to w rodzinie. Gdyby znaleźć dobrego rzemieślnika, wytworzyłby z jednej, mojej, dwie. Niestety zaufaliśmy nie tej osobie. Robotnik wydał nas Clave. Zabrali moją stele, złamali ją...
- Czy one naprawdę są takie ważne?
- Żartujesz sobie? - prychnął. - Nefilim bez steli jest jak... jak nie Nefilim. To dzięki nim rysujemy runy, dające szybkość, siłę, niewidzialność... Bez niej jestem jak potomek Razjela, ale bez mocy Razjela. Rozumiesz? To w pewnym sensie moja bateria... Nawet bramy nie mogę bez niej wyrysować... 
- Jesteś po prostu człowiekiem. - Kiwnęłam głową, gdy już wszystko zrozumiałam. Zerknęłam na Zayn'a który trząsł się z zimna. Zdjęłam kurtkę i oddałam mu ją. Spojrzał na mnie z wdzięcznością. Wydaje się taki... bezbronny... Skrzywdzony... Samotny... Zupenie jak ja, po ich wyjeździe, który był moją winą... Moją. Obwiniałam ich za coś, czego sama stałam się przyczyną. - Pojedźmy do miejsca, które wskazał nam Magnus. Tam zaczniemy poszukiwania.




Dotarliśmy do hotelu, w którym mogli zatrzymać się nasi uciekinierzy. Był w sumie niepozorny, taki bardziej motel... Lecz znajdował się niedaleko miejsca, w którym wyszli na powierzchnie. Nadal trudno mi w to uwierzyć. Staliśmy właśnie przed starszą, pulchną panią, która grzebała w kartotece i próbowała znaleźć nazwiska, które jej podaliśmy. Zaczęłam rozglądać się po przytulnym pomieszczeniu.Szerokie schody prowadziły na górę, skąd dobiegały nas czyjeś głosy.
- Mam tego dość! - krzyknęła jakaś dziewczyna. Po chwili zjawiła się na szczycie schodów. Nasze spojrzenia skrzyżowały się. Zignorowała mnie i zbiegła na dół. Wyminęła mnie i stanęła za Zayn'em. - Przepraszam pana... - położyła dłoń na jego ramieniu. Wayne odwrócił się. Wypuścił z dłoni telefon. Jego oczy powiększyły się dwukrotnie. Nieznajoma wypuściła torbę z dłoni. Dopiero teraz zaczęłam zauważać to rażące podobieństwo. Te ciemne włosy... Taki sam kształt nosa. I identyczne oczy. Nie miałam wątpliwości, gdy dziewczyna zaniosła się głośnym płaczem, wpadając w ramiona Zayn'a. On objął ją tak, jakby już nigdy nie miał zamiaru puścić.
- Lucy! - rozbrzmiał męski głos. Ten rozpoznałam. Odwróciłam się na pięcie, napotykając chłopaka w loczkach. Wymieniłam z nim szybkie spojrzenie. - Pokój numer czternaście. - Pobiegłam na górę, pozostawiając rodzinę Wayne. Serce biło mi coraz szybciej. Wpadłam do pomieszczenia. Przy biurku siedziała Nicolette.
- Lettie! - zawołałam, podbiegając do niej. Natychmiast wstała i przytuliła mnie. Nareszcie poczułam błogi spokój. Moja siostrzyczka, moja słodka Lettie jest już bezpieczna. Nie pozwolę jej skrzywdzić.
- Przepraszam cię... Tak bardzo cię przepraszam, Nina... - Smutek, malujący się w oczach mojej siostry, nie pozwolił mi się długo gniewać. Cieszyłam się po prostu, że mam ją ze sobą. Całą i zdrową.
- Już dobrze... - Założyłam kosmyk jej ciemnych włosów za ucho. - Chodź, odstawię cię do domu... - Chwyciłam dłoń Lettie i ruszyłam do wyjścia.
- Poczekaj - poprosiła. - W telewizji ogłosili, że opuściłaś zespół, to prawda?
W mojej głowie natychmiast pojawiły się wspomnienia z tamtej rozmowy. Kiedy postawiłam wszystko na jedną kartę, kiedy świadomie porzuciłam wymarzone życie, by ratować siostrę.
- Prawda. Wrócę do Londynu, znajdę mniejszy dom, znajdę pracę. Ułoży mi się, Letson, nie martw się.
- Nie, Nina. Wróć ze mną do Forks, wróć ze mną do domu...
- Nie mogę - uśmiechnęłam się przepraszająco. - To już nie jest mój dom, dziecinko - pogładziłam kościsty policzek Nicolette. - Pewne sprawy nigdy nie wrócą do dawnego porządku. Ja nie jestem już Dominicą. Nie mam nic z Blacków, z Cullenów... I... doceniam, że nadal we mnie wierzysz, ale to niepotrzebne.
- Wróć do nas Nin.. Niki. Potrzebujemy cię, a ty potrzebujesz nas... Razem z tego  wyjdziemy.Pomogę ci.  Tam dom twój, gdzie serce twoje... A twoje serce pozostało w Forks... Jesteś Dominica Black. Masz wojownicze serce Blacków i wrażliwą duszę Cullenów. Wróć ze mną...




1 komentarz:

  1. Rozdział świetny! Cieszę się, że Lettie w końcu się odnalazła. Mam nadzieję, że wróci dawna Niki Black! Nie mogę się doczekać jej decyzji. Pozdrawiam i czekam na next ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń